Rollkur – temat, który budzi kontrowersje
Ekstrymalne zgięcie, hiperfleksja czy rollkur – nieważne jak je nazwiemy, każde z tych słów i tak zawsze będzie budziło kontrowersje. Debata dotycząca tej metody treningowej, trwająca już od ponad dekady, podzieliła świat dresażu na jej przeciwników i entuzjastów. Jednakże, warto pamiętać, że rollkur to sprawa, która dotyczy nie tylko ujeżdżenia, ale również i innych dyscyplin jeździeckich.
Ekstremalne zgięcie, hiperfleksja czy rollkur – nieważne jakiej nazwy użyjemy, bowiem każde z tych wyrażeń i tak zawsze będzie budziło kontrowersje. Debata dotycząca tej metody treningowej, trwająca już od ponad dekady, podzieliła świat dresażu na jej przeciwników i entuzjastów. Jednakże warto pamiętać, że rollkur to sprawa, która dotyczy nie tylko ujeżdżenia, ale również i innych dyscyplin jeździeckich.
Trenerzy czy zawodnicy skoków, reiningu, wyścigów czy WKKW także zwykli stosować tą technikę. Odbiło się to szerokim echem wśród jeźdźców z całego świata, którzy zainspirowani swoimi idolami, wprowadzili rollkur do swoich treningów.
Czym jest i skąd wziął się ROLLKUR
Z ang. hyperflexion lub overflexion, a nam wszystkim bardziej znana jako rollkur, to metoda, która polega na wzdłużnym wygięciu środkowej części szyi konia tak, że linia czoła i nosa znajduje się daleko przed pionem, a najwyższym punktem nie jest potylica, a okolice trzeciego kręgu szyjnego. W takiej pozycji koń niemalże dotyka pyskiem swojej klatki piersiowej. Dodatkowo często dochodzi do tego wygięcie w bok.
Takie metody treningowe zostały szerzej rozpowszechnione w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wtedy to w niemieckich mediach, ukazało się zdjęcie znanej zawodniczki ujeżdżeniowej, sfotografowanej podczas stosowania techniki zbliżonej do dzisiejszego rollkuru. Określenie „rollkur” zostało wykreowane przez niemieckie pismo branżowe „St. Georg”. Nawiązuje ono do „zrolowanej” szyi konia.
Zwolennicy tej metody treningowej twierdzą, że poprawia ona umiejętność podniesienia i zaokrąglenia grzbietu, co przecież jest podstawą pełnego zebrania. Według nich, dzięki hiperfleksji końskie mięśnie zyskują na sile, sprężystości i giętkości. Pozwala to na uzyskanie bardziej, zaangażowanych i ekspresyjnych chodów. Celem stosowania tej metody jest również uzyskanie konia bezwzględnie posłusznego, pozostającego cały czas pod kontrolą jeźdźca.
Krytycy wypowiadają się o rollkurze jako o łamaniu praw zwierząt i jawnym krzywdzeniu ich. Wielu z nich twierdzi, że poruszanie się w tej pozycji pod jeźdźcem jest utrudnieniem dla konia.
Kto ma rację? Postanowiliśmy się temu przyjrzeć, analizując argumenty za i przeciw, a także dostępne dane dot. oddziaływania rollkuru na końską fizyczność i psychikę.
Rollkur: gorący temat
Od momentu pojawienia się zdjęcia w piśmie „St. Georg”, zaczęła się prawdziwa burza medialna, a w środowiskach jeździeckich rozpoczęły się gorące dyskusje. Oczy zwrócono wtedy ku autorytetom szkoleniowym.
Swoje zdanie na ten temat wyraziła m.in. Anne Gribbons, uznany trener i sędzia ujeżdżeniowy z USA. Anne wspominała, że pierwszy raz widziała tą technikę treningową w 1990 r. podczas World Equestrian Games w Sztokholmie, gdzie podczas rozgrzewki stosowała ją Nicole Uphoff na swoim ogierze Rembrandt. „Jej koń był niesamowicie strachliwy, więc myślę, że używała hiperfleksji, by skupić i utrzymać jego uwagę na sobie i wspólnej pracy”.
Wkrótce znane nam ikony ujeżdżenia takie jak Anky van Grunsven czy Isabell Werth również wprowadziły tą metodę do swoich treningów, a za nimi inni jeźdźcy także postanowili kopiować zaobserwowany wzorzec. „Niestety, jeśli jeździec nie jest wystarczająco kompetentny, [rollkur] staje się szkodliwy“ – podsumowała Anne Gribbons.
W połowie lat 90-tych widok koni jeżdżonych i lonżowanych w technice rollkuru stał się powszechny. Entuzjastów tej metody można było dojrzeć zarówno na rozprężalniach podczas rozgrzewki przed strartem, jak i na ujeżdżalniach w ośrodkach na całym świecie.
Był to również czas, w którym coraz głośniejszy protest zaczęli wyrażać przeciwnicy hiperfleksji, która według nich stała się metodą znęcania się nad końmi. Do grupy krytyków zaczęli dołączać także powszechnie szanowani trenerzy, opiniotwórczy lekarze weterynarii oraz grupy broniące praw zwierząt. W obliczu narastającej fali niezadowolenia Międzynarodowa Federacja Jeździecka (FEI) powołała grupę 60 osób, w tym jeźdźców, trenerów, weterynarzy i urzędników sportowych, którzy mieli przyjrzeć się bliżej tej sprawie. Na podstawie ich pracy została wydana oficjalna opinia: “Hiperfleksja szyi jest techniką pracy/treningu, polegającą na wzdłużnym wygięciu środkowej części szyi konia. Pozycji tej koń nie jest w stanie utrzymać samodzielnie przez dłuższy czas, bez odczuwania negatywnych konsekwencji. Należy zdawać sobie sprawę z tego, że hiperfleksja jako pomoc treningowa musi być stosowana prawidłowo, ponieważ w wykonaniu niedoświadczonego/niewykwalifikowanego jeźdźca/trenera technika ta może stać się znęcaniem się [nad koniem]”.
Blue-tongue dressage video
Działania FEI nie rozwiązały jednak sporu. Największa wrzawa wokół tej sprawy wybuchła jednak w 2009 roku, po nagłośnieniu nagrania wideo, zwanego powszechnie “blue-tongue dressage video”. Nagranie ukazuje szwedzkiego zawodnika Patrika Kittela, używającego techniki hiperfleksji na swoim koniu, którego język stał się siny i wysunął się bezwładnie z pyska, jakby nie dopływała do niego krew. Nazwa filmu wzięła się właśnie od tego wstrząsającego widoku języka konia Kittela. Wkrótce FEI uruchomiło dochodzenie w tej sprawie. Patrik Kittel został ostatecznie oczyszczony z zarzutów znęcania się nad zwierzęciem, ale wywołało to przegląd dotychczasowych przepisów.
Po wielokrotnym sprawdzaniu i korektach, pozycja FEI w tej sprawie pozostaje jednak dwojaka: hiperfleksja – osiągnięta poprzez użycie agresywnej siły – jest niedopuszczalna. Jednakże, osiągnięta bez użycia ostrych pomocy i stosowana jedynie przez maksymalnie 10 minut, jako ćwiczenie rozciągające i rozgrzewające jest dopuszczalna. Głównym więc elementem rollkuru, na którym skupia się FEI jest nie stopień zgięcia, ale to, w jaki sposób się taką pozycję osiąga. “Trudno było określić nam zasady na piśmie. Wciąż nad tym pracujemy” – twierdziła wspomniana już Anne, pracownik Komitetu Ujeżdżeniowego FEI.
Rollkur pod lupą naukowców
Jak rollkur, bez względu na to, w jaki sposób został osiągnięty, wpływa na konia? Wielu naukowców podejmowało ten temat, próbując znaleźć odpowiedź na to pytanie. Skupiano się na zupełnie różnych kwestiach zdrowotnych i psychicznych zwierząt, jednakże dochodzono do różnych, czasem zupełnie skrajnych wniosków.
Starając się uzyskać pełen obraz sytuacji, dr Uta Koenig von Borstel, profesor niemieckiego Uniwersytetu Gottingen, przeprowadziła przegląd 55 opublikowanych wyników badań i artykułów, w których oceniano fizyczny wpływ hiperfleksji na konia w zależności od pozycji jego głowy i szyi. Wyniki jej pracy zostały zaprezentowane w 2015 roku podczas konferencji stowarzyszenia International Society of Equitation Science, które zajmuje się wspieraniem badań dotyczących treningu oraz zagadnień psychicznych i fizycznych koni.
Przegląd dotyczył indywidualnych analiz, które różniły się między sobą poszczególnymi czynnikami – poziomem wyszkolenia badanych koni oraz stopniem i długością trwania hiperfleksji podczas jazdy. Okazało się, że w każdym z opisów wyników badań skupiano się jedynie na zdefiniowaniu dopuszczalnej pozycji głowy i szyi konia, nie biorąc pod uwagę stopnia używanej przez jeźdźca siły, by osiągnąć ekstremalne zgięcie. W większości publikacji rollkur był postrzegany jako praktycznie każdy stopnień zgięcia karku, w którym linia od potylicy do pyska konia, znajduje się poza pionem.
„Niestety nie ma wniosków, które można by przełożyć na praktykę: jaki stopień nacisku jest akceptowalny dla konia, a kiedy postrzegane jest to przez niego już jako użycie siły. Z naukowego punktu widzenia dobrym odnośnikiem będzie wartość nacisku, na jaką koń się zgadza, by otrzymać nagrodę w formie pokarmu. Takie wartości progowe są bardzo często przekraczane podczas zwykłej jazdy, a tym bardziej, podczas wymagania od konia tak silnie zgiętej postawy [jak podczas hiperfleksji]” – stwierdziła dr Koenig von Borstel.
Wyniki analiz
88% analiz wykazało, że hiperfleksja wywiera niekorzystny wpływ na konia. Jej negatywne skutki pojawiają się bez względu na to, czy pozycja silnego zgięcia szyi została osiągnięta z użyciem siły czy bez, ani na to jak długo koń pozostawał w takiej pozycji bądź czy koń był wcześniej trenowany i przyzwyczajany do takiej postawy. Do takich destrukcyjnych konsekwencji stosowania rollkuru należą:
• Zaburzenia oddychania
Badania dostarczyły dowodów o niedrożności dróg oddechowych w czasie hiperfleksji. Zgięcie zawęża otwór tchawicy w gardle, tym samym utrudniając przepływ powietrza. Koń może jeszcze oddychać, ale musi pracować ciężej, aby wykonać wdech. Trudności w oddychaniu przyczyniają się do zwiększonego niepokoju u tych koni.
• Zaburzenia widzenia
Analizy wykazały, że koń nie może wyraźnie zobaczyć, gdzie się znajduje, ani co się wokół niego dzieje, gdyż jego głowa jest pochylona ku ziemi. To staje się kolejną przyczyną końskiego niepokoju i stresu.
• Uszkodzenia struktury szyi
Zwiększone zgięcie kładzie nacisk na więzadło karkowe (l. nuchae), a więc na główne więzadło szyi. Niektóre badania sugerują, że może to prowadzić do urazów, zwłaszcza w miejscach, gdzie więzadło dotyka kręgów szyjnych. Z czasem w stawach kręgowych może zacząć rozwijać się zapalenie bądź artretyzm.
• Stres i niepokój
Analizy pokazały, że konie jeżdżone z użyciem techniki rollkuru wykazywały oznaki zwiększonego stresu. Stres był powodowany przez fizjologiczne skutki hiperfleksji, takie jak zaburzenia oddychania i wizji, jak również wzmocnione działanie jeźdźca (takie jak mocniejsze działanie wodzy i silny nacisk wędzidła).
Badacze starali się „zmierzyć” poziom końskiego stresu za pomocą różnych metod. Przykładowo, w badaniach prowadzonych przez Janne Christensen z Uniwersytetu w Aarhus w Danii, oceniono poziom stresu poprzez obserwację behawioralnych objawów takich jak podrzucanie głowy i zmian fizjologicznych, takich jak zwiększony poziom kortyzolu w ślinie. Takiemu badaniu poddano 15 koni ujeżdżeniowych, które były przyzwyczajone do pracy z użyciem techniki rollkuru. Konie były jeżdżone przez swoich zawodników zgodnie z ustalonym programem 10 minut w luźnym ustawieniu, następnie w zebranym ustawieniu (nos w lub prawie w pionie) i na koniec w mocnym zgięciu (hiperfleksji). Okazało się, że wszystkie konie częściej rzucały głową podczas hipefleksji, a tuż po niej zawartość kortyzolu w ślinie była wyższa, niż po jeździe w pozostałych ustawieniach.
Niektóre wyniki analiz sugerowały, że u koni mogą również wystąpić szkodliwe efekty, nawet jeśli były jeżdżone z mniejszym stopniem zgięcia szyi i napięcia wodzy. „Patrząc na badania koni przy różnych stopniach zgięcia, można było wywnioskować, że im więcej zgięcia, tym więcej zaobserwowano ujemnych skutków” – dodał dr Koenig von Borstel.
Rollkur a wydajność
Rollkur, jako narzędzie szkoleniowe, jest używany w celu zachęcenia konia do zaokrąglenia grzbietu. Ma także rozciągać i uelastyczniać ważne mięśnie, co ostatecznie powinno skutkować poprawą jakości i wydajności chodów konia. W badaniach dotyczących tego tematu, dowody były mieszane. Około jedna czwarta z tych badań dowodziła pewnych korzyści z używania techniki rollkuru, a jednocześnie prawie taka sama liczba analiz wykazywała negatywne skutki jej stosowania. Reszta wyników była niejednoznaczna. Większość wyników dotyczyła:
• Ruchu – różne badania wykazały zwiększony zakres ruchu grzbietu i kończyn, kiedy konie pracowały w mocnym zgięciu (hiperfleksji); niektóre dowodziły, że zmniejszyła się długość wykroku, a zwiększyła się ilość czasu potrzebnego, na wykonanie kroku. Zmiany te były w większości ograniczone do określonych chodów lub zaobserwowano je tylko wtedy, gdy koń pracował bez jeźdźca.
• Przeciążeń – niektóre analizy sugerowały, że konie ciężej pracują podczas hiperfleksji. Opierano się w nich na pomiarach końskiego tętna i poziomie stężenia mleczanu we krwi.
• Aktywność mięśni – badania, w których śledzono aktywność elektryczną poszczególnych mięśni szyi wykazały, że mięśnie grzbietu (płatowy, czworoboczny) były najbardziej aktywne, gdy profil konia (linia potylica-nos) był przed pionem. Podczas hiperfleksji bardziej aktywny był główny mięsień dolnej części szyi (brachiocephalicus).
• Wydajność – w zależności od poziomu końskiego szkolenia, wyniki koni ujeżdżeniowych były niższe, wyższe lub niezmienione, gdy rollkur był częścią ich rozgrzewki lub szkolenia. Młode konie były oceniane jako bardziej „jezdne”, jeśli do treningu wprowadzono hiperfleksję, prawdopodobnie dlatego, że stały się bardziej uległe.
Jakie są wnioski z tych badań? Negatywne skutki zdecydowanie przewyższają wszelkie przypuszczalne korzyści. Dr Koenig von Borstel uważa, że dalsze badania nie są potrzebne: „Dostępne dane wyraźnie pokazują, że hiperfleksja jest złą metodą, więc nie ma powodu, aby takim zabiegom poddawać większą ilość koni”.
Jak to się ma do rzekomych zalet rozciągania mięśni? Wytyczne FEI dla sędziów ujeżdżenia, którzy mają za zadanie monitorować rozprężalnie przed zawodami, klasyfikują „niskie, głębokie i okrągłe ustawienie” oraz inne wygięcia szyi, również te ekstremalne, jako formy rozgrzewki i rozciągania koni. Jak głoszą wspomniane wytyczne: „Prawidłowe zastosowanie technik rozciągających zarówno przed, jak i po treningu czy zawodach, jest uznawane za ważną i od dawna stosowaną praktykę w niemal każdej dyscyplinie. W sporcie jeździeckim służy do ciągłego poprawiania giętkości i zdrowia koni”.
Koński stretching
Ostatnio eksperci medycyny sportowej zakwestionowali korzyści wypływające ze stosowania ćwiczeń rozciągających mięśnie, zwłaszcza tych zwanych statycznymi, które stosuje się w treningu u ludzi. Niedawno w piśmie „International Journal of Sports Physical Therapy”, ukazała się praca doktorancka Phila Page’a, specjalisty ds. kondycji, wykładowcy na Uniwersytecie w Luizjanie oraz Szkole Medycznej Tulane, który wyjaśnia, że w rozciąganiu statycznym konkretna pozycja jest utrzymywana jedynie przez chwilę (sekundy, nie minuty), a następnie uwalnia się z niej ciało. Może to być wykonywane pasywnie (z partnerem) albo aktywnie (przez samego sportowca). Dynamiczne rozciąganie obejmuje ruchome kończyny w pełnym zakresie ruchu. Obydwa typy rozciągania mogą zwiększyć zakres ruchu. Jednak rozciąganie statyczne wykonywane jako ćwiczenie wstępne powoduje zmniejszenie wytrzymałości mięśniowej i wydajności podczas poruszania się i wykonywania skoków (w wytycznych FEI rozciąganie nazywane jest statycznym, kiedy koń się nie porusza, a dynamicznym, gdy jest w ruchu).
„Wykonywanie rozciągania mięśni jako ćwiczeń wstępnych nie jest polecane wobec koni, które muszą uzyskać wysoki poziom siły mięśniowej” – tłumaczy dr Hilary Clayton. Dr Clayton to profesor Uniwersytetu Michigan oraz konsultant w dziedzinie nauki dot. sportu jeździeckiego. Ma ona na swoim koncie rozległe badania na temat biomechaniki koni, poleca ćwiczenia treningowe grzbietu, które różnią się od hiperfleksji w celach i metodach. „Celem takich ćwiczeń jest to, aby nie rozciągnąć mięśni szyi, ale raczej uaktywnić głębokie mięśnie stabilizujące, które chronią kręgi kręgosłupa przed urazami. Są to ćwiczenia bardziej zbliżone do pilatesu niż stretchingu”. Ćwiczenia obejmują podstawowe zadania, w których koń przesuwa swój nos w kierunku klatki piersiowej, łokci, przednich pęcin, brzucha oraz stawów skokowych, dzięki podążaniu za przynętą – przykładowo: marchewką bądź innym smakołykiem. Takie ćwiczenia powinniśmy zakończyć zanim rozpoczniemy trening właściwy. Dzięki temu będziemy pewni, że głębokie mięśnie stabilizujące zostały aktywowane, twierdzi dr Clayton.
„Rozciąganie z koniem przy użyciu marchewki robimy, kiedy zwierzę stoi, a nie kiedy jest w ruchu, ponieważ szyja zwierzęcia nie jest przystosowana do wykonywania ruchów o szerokim zakresie bądź do utrzymywania jej w skrajnych pozycjach zgięcia podczas poruszania się„, dodaje. „Możemy poprosić konia, by pracował szyją w pełnym zakresie jej ruchu w pozycji stojącej, mając na celu aktywację i wzmocnienie głęboko położonych mięśni stabilizujących”. Napięcia mięśni odbywają się tylko przez kilka sekund. Następnie mięśnie mogą odpocząć przed ćwiczeniem, które jest powtarzane. „Trzymanie końskiej szyi w nienaturalnej pozycji przez dłuższy okres czasu nie jest dobre dla konia„, zauważa dr Clayton.
Po pierwsze dobro konia
Po konferencji w 2015 roku, stowarzyszenie ISES (International Society for Equitation Science) wydało oświadczenie: „Jeźdźcy, trenerzy i urzędnicy sportowi muszą być świadomi stopniowo postępujących efektów ekstremalnego zgięcia i jego wpływu na dobrostan konia, gwarantując tym samym, że nie pozwolą by pozycja głowy i szyi upośledzała jego fizjologię i psychikę. Niezbędne jest zapewnienie drożności dróg oddechowych oraz możliwości samodzielnego utrzymania postawy przez konia (zamiast egzekwowania jej przez jeźdźca/trenera, a także poprzez patenty i stosowanie określonego sprzętu jeździeckiego)„.
Czy w takim razie obecne wytyczne FEI, które pozwalają na ekstremalne zgięcie uzyskane poprzez „niewymuszone i nieagresywne środki„, są wystarczające, by zapobiec nadużyciom?
„Cała jazda konna jest oparta na negatywnym oddziaływaniu – stosowaniu nacisku poprzez wodze, ostrogi, bat, nogi i ciężar jeźdźca, aż do momentu, w którym koń daje pożądaną odpowiedź, wtedy uwalniamy go od nacisku. Jak dotąd nie spotkałem jeszcze zawodnika, który pracowałby bez używania metody nacisku„, mówi dr Koenig von Borstel. „Ukształtowanie szyi większości koni nie pozwala im na utrzymywanie ekstremalnego zgięcia szyi przez dłuższy czas samodzielnie. Jest więc konieczny pewien stopień stałego wywoływania nacisku przez jeźdźca. Oczywiście jest to wbrew doktrynom ujeżdżenia, które mówią o maksymalizacji lekkości i samoniesienia się konia”.
Anne Gribbons twierdzi, że głównym zagadnieniem jest to, jak należy mierzyć używaną przez jeźdźca siłę. „Byłoby miło trwać w przekonaniu, że konie chętnie wykonują program Grand Prix, a ich jeźdźcy nie robią nic podczas przejazdów. Faktem jednak jest, że zawsze istnieje pewien stopień używanego napięcia i mocy. Kiedy przekracza się granicę? Czy wtedy, gdy zawodnik ciągnie za wodze i kopie? Czy kiedy koń wygląda na spiętego i przestraszonego? Niektóre konie z natury łatwiej się stresują niż inne. W wytycznych staraliśmy się podawać jak najwięcej konkretów, ale nadal jest to subiektywne określenie”.
„Jestem zachwycona tym, że hiperfleksja nigdy nie rozpowszechniła się tak szeroko w Stanach Zjednoczonych, jak miało to miejsce w Europie. Większość Amerykanów nie lubi trenować za pomocą ekstremalnego zgięcia, by uzyskać poddanie się konia” – dodaje Anne. Według niej ta technika może być pomocna, jeśli jest używana w krótkim okresie czasu, ale jedynie w kilku określonych sytuacjach: wobec wierzchowca, który ma duże problemy ze skupieniem się bądź nie radzi sobie ze zbyt mocno absorbującym otoczeniem, lub wobec młodego konia, który mocno opuszcza swój grzbiet.
Anne twierdzi, że nadużycia powinny być rozwiązywane poprzez stosowanie określonych zasad i nadzoru. Uważa, że dzięki klinikom i innym szkoleniom, sędziowie uczą się jak dostrzec oznaki niepokoju i napięcia u konia – takie jak zmiany w oddychaniu, pocenie się, widoczna panika w oczach. „Chcemy koni zadowolonych ze swojej pracy. Musimy je chronić. Możemy nadzorować ich stan na zawodach, ale w domu zależy to jedynie od zawodników i trenerów„.
Podsumowanie
Jak w takim razie mamy oceniać taką technikę treningową, jaką jest rollkur? Zapewne temat ten, jeszcze długo pozostanie nierozwiązany. Jedno co wiemy na pewno to fakt, że ogromną rolę w tej sprawie będzie odgrywała zawsze Międzynarodowa Federacja Jeździecka i tworzone przez nią wytyczne. Te, które obowiązują dziś pozostawiają niestety duże pole manewru i interpretacji wszystkim osobom powiązanym ze sportem jeździeckim – zarówno zawodnikom, trenerom, jak i sędziom. Możemy jedynie czekać na rozwój wydarzeń, wyrabiając sobie swoje własne zdanie na ten temat.
A jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie?
na podstawie artykułu: „Hyperflexion: Going to Extremes”, practicalhorsemanmag.com