Zadziałać dosiadem
Wielokrotnie słyszałam towarzysząc prowadzonym treningom — „Nie ciągnij! Zadziałaj dosiadem!” — ale bardzo rzadko widziałam, aby ten, do którego ten zwrot był kierowany, wiedział, co z nim zrobić.
Tekst autorstwa Doroty Urbańskiej. Po raz pierwszy opublikowany na dorotaurbanska.pl.
Wielokrotnie słyszałam towarzysząc prowadzonym treningom — „Nie ciągnij! Zadziałaj dosiadem!” — ale bardzo rzadko widziałam, aby ten, do którego ten zwrot był kierowany, wiedział, co z nim zrobić. Hasło praca dosiadem jest używane w wielu sytuacjach, ale jestem przekonana, że dla wielu adeptów sztuki jeździeckiej jest ono jeszcze bardziej tajemniczym określeniem niż półparada. Bo też hasło to jest bardzo złożonym i niejednoznacznym problemem i należy pamiętać, że całkiem inaczej „działa się dosiadem” hamując, inaczej ruszając, czy cofając lub też wykonując każde pojedyncze ćwiczenie na placu.
Skoncentrujmy się na razie na hamującym działaniu dosiadu, które ma na celu maksymalne ograniczenie działania ręki. Spróbujcie wpierw poddać się kołyszącemu ruchowi konia w stępie — bądźcie „miękcy”, a potem zablokować swoje biodra i jednocześnie napiąć tak mięśnie pleców, lędźwi, pośladków i tylną część uda, jak byście chcieli zatrzymać siodło w tym miejscu — często w tym momencie bryczesy się marszczą :-). To musi trwać dość krótko, ale wyraźnie. Może od razu Wasz koń nie zareaguje — trochę pomóżcie sobie wodzami — ale niech ich działanie będzie jak najlżejsze i powtórzcie zadziałanie po chwili rozluźnienia. Po kilku próbach na pewno Wasz rumak (jeżeli oczywiście nie jest wystanym szaleńcem) zareaguje zwalniając albo nawet zatrzymując się. Na kolejnym etapie zróbcie to samo podczas przejścia z kłusa ćwiczebnego do stępa.
Ważne, aby po każdej udanej próbie konia nagrodzić — bo szukamy pozytywnych reakcji, a nie perfekcyjnego wykonania ćwiczenia. Lepsze wrogiem dobrego.