Marcelina Wojsz
Jakie były Twoje wrażenia po przyjeździe do Arezzo?
Mistrzostwa Europy w Arezzo były pierwszymi tak dużymi i ważnymi zawodami w jakich ja i mój koń mieliśmy okazje uczestniczyć. Samo miejsce zawodów było niesamowicie wielkie i profesjonalnie przygotowane. Wszystko czego potrzebowaliśmy my – zawodnicy, było na miejscu. Konie bardzo dobrze się tam czuły. Świetna organizacja zawodów, bardzo miła atmosfera oraz zgrana ekipa – to wszystko składa się na to, że będę miło wspominać ten wyjazd.
Co możesz powiedzieć o swoich przejazdach?
Jeśli chodzi o moje przejazdy, jestem z nich zadowolona. Oczywiście mogło być lepiej, mogłam rownież uniknąć paru błędów, ale samo uczestnictwo w tej imprezie było dla mnie wyróżnieniem. Cieszę się, że mogłam oglądać najlepszych jeźdźców z całej Europy. Tylko ciężką pracą moją, mojego konia i trenera możemy poprawić te wyniki.
A jak oceniasz przejazdy pozostałych juniorów?
Konkurencja była na prawdę mocna. Jeźdźcy i konie prezentowali najwyższy poziom. Jeśli chodzi o polskich zawodników z mojej kategorii wiekowej poziom był raczej wyrównany. Dzieliły nas odstępy maksymalnie 1-2%.
Kimże jest jeździec bez konia. Opowiedz nam coś o swoim wierzchowcu.
Mój obecny i jedyny koń to 11-letni, siwy wałach Replay. Współpracuje z tym koniem cztery lata. Początki były trudne ze względu na to, że jest on bardzo duży, trudny do jazdy oraz niesamowicie inteligentny. Jednak z roku na rok nasza praca przynosiła efekty. Od zeszłego roku startujemy w kategorii juniorów w konkursach klasy C.
A teraz coś o sobie. Jak rozpoczęła się Twoja ujeżdżeniowa przygoda?
Na początku swojej kariery jeździeckiej jeździłam w rekreacyjnej stajni pod Łodzią i troche skakałam. Nigdy nie myślałam o tym, że kiedykolwiek mogę jeździć ujeżdżenie, porzucając skoki. Ale sie myliłam. Moja przygoda z dresażem zaczęła się pięć lat temu, a rok później dzięki moim rodzicom zostałam włascicielką Replay’a. Jednak prawdziwe ujeżdżenie odkryłam uczestnicząc w klinice, a później wyjeżdżając na miesiąc do Ulli Salzgeber. Dalszą moją drogę prowadzi obecna trenerka Iwona Szafir, z którą jeżdzę dwa lata.
A poza jeździectwem?
Poza jezdziectwem uczę się w IV liceum ogólnokształcącym w Łodzi, ukończyłam 4 klasy Szkoły Muzycznej I stopnia grając na fortepianie, a resztę czasu pochłaniają mi konie.
Na wyniki ciężko pracuje para wraz z trenerem. W tej chwili doskonalisz się pod okiem Iwony Szafir.
Tak, jak już wspomniałam trenuję z Iwoną Szafir w stajni KJ Picador Wrocław. Pani Iwona jest najlepszym trenerem jakiego miałam dotychczas. Świetne potrafi dotrzeć do konia i przekazać swoją wiedzę swoim podopiecznym. Jej zasługi jako trener widać nie tylko po mnie, ale rownież po wynikach mojej siostry, Justyny Wojsz, która w tym roku rozpoczęła swoje starty w klasie C. Podczas Mistrzostw Europy moja Pani Trener była dla mnie nie tylko wsparciem oraz pomocą w sprawach jeździeckich. Potrafiła mnie zmotywować do walki, co w przypadku osoby, która nie wierzy w siebie jest bardzo ważną rzeczą. Jestem jej niezmiernie wdzięczna za czas i pracę jaką włożyła we mnie i w mojego konia.
Jakie masz plany startowe na końcówkę sezonu?
Teraz w planach mam start w CDN w Bobrowym Stawie oraz w CDIJ w Zakrzowie.
Zatem życzymy powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Dziękuje bardzo za możliwość opowiedzenia o moich odczuciach po ME.
foto: Justyna Wojsz